
Zdrowie psychiczne jest nie mniej ważne od zdrowia fizycznego
Idąc do lekarza, skupiasz się na tym, co boli, piecze, pali, co puchnie, krwawi i zmienia kolor, na tym, co brzydko pachnie i na tym, co jest, a czego wcześniej nie było. Bagatelizujesz zdrowie psychiczne. Powodów, jak zawsze, jest całe mnóstwo, gdzie najważniejsze wynikają z Twojej małostkowości, Czytelniku. Z Twojej ignorancji. Z Twojej słabości.
Z Twojego strachu.
Boisz się zadbać o zdrowie psychiczne. Czy to nie ciekawe, Czytelniku? Masz problem, ale świadomie nie chcesz sobie z nim poradzić. O tym problemie na pewno wiesz tylko Ty, a jeżeli jest mocno zarysowany, być może i Twoje otoczenie, które zaczyna się czegoś domyślać. Jednak zanim problem stanie się duży, jest mały i tylko do Twojej dyspozycji. Nawet jeżeli zacznie być widoczny, jedno się nie zmieni: ciągle będziesz mógł z nim zrobić, co zechcesz. Statystycznie nie zrobisz nic. Nie dlatego, że nie chcesz i że jest Ci dobrze. Gdyby było, nie miałbyś przecież problemu, którym chcesz się zająć. Statystycznie nie zrobisz nic, ponieważ obawiasz się pomocy.
Ponieważ uważasz ją za potwarz.
Sądzisz, że wizyta u psychiatry to zło niekonieczne.
W świadomości przeciętnego Kowalskiego z pomocy lekarza psychiatry korzystają tylko:
- Czubki.
- Szaleńcy.
- Wariaci.
- Ludzie mający kuku na muniu.
- Psychole.
- Walnięci.
- Kopnięci.
- Nienormalni.
A także:
- Słabi.
- Ci, którzy nie potrafią się w życiu ogarnąć.
- Ludzie, którzy za bardzo się ze sobą cackają.
Z tego powodu unikasz, Czytelniku, lekarza. Unikasz fachowej i merytorycznej pomocy oferowanej przez wspaniałą naukę, jaką jest psychiatria. Boisz się stygmatyzacji: tego, że uznają Cię za niebezpiecznego, za godnego zamknięcia, że będą o Tobie myśleć jak o kimś w kaftanie bezpieczeństwa. Oczami wyobraźni widzisz, jak matki zabierają dzieci z huśtawek i ujadają psy, gdy idziesz ulicą; jak odprowadzają Cię pełne strachu, niechęci, a może i nienawiści spojrzenia, gdy wchodzisz na klatkę; myślisz, że Twoi znajomi co chwilę wspominają coś o kolorze żółtym i jakichś papierach, a Twój szef zamyka się na klucz, gdy wchodzi do gabinetu.
Wiesz co, Czytelniku?
1 na 5 tych gniewnych oczu bierze leki od psychiatry.
Ty boisz się tego, co pomyślą sobie inni – inni, którzy nigdy o Twojej chorobie się nie dowiedzą – i nie idziesz do lekarza. Wolisz siedzieć przed komputerem, użalać się nad swoim losem, oskarżać o wszystkie swoje niepowodzenia cały świat i wyżywać się na mamie, siostrze, bracie, ojcu i tych kilku kolegach z internetu, którzy jeszcze chcą z Tobą grać w gry. Wolisz to, ponieważ tak jest łatwiej. Już abstrahując od nonsensu, jakim jest takie postępowanie, zwrócisz zapewne uwagę, że jesteś bardzo bezsilny.
Jesteś słaby. Nie potrafisz się ogarnąć. I pewnie za dużo się ze sobą cackasz.
No bo jak 1/5 populacji kraju potrafi pójść do lekarza, dostać leki i cieszyć się życiem, a Ty nie, to jesteś od nich słabszy. Jasny gwint, nie tylko masz problemy psychiczne, ale jesteś tak bardzo słaby, że nie jesteś w stanie zrobić tego, co potrafi mnóstwo osób! I to osób w każdym wieku, z różnymi chorobami, żyjącymi w różnych warunkach, o różnym wykształceniu i możliwościach finansowych. Dosłownie rzecz ujmując, nie jesteś w stanie zrobić czego, co potrafi każdy. Zgadza się?
Nie zgadza się.
Powyższe myślenie jest z jednym z powodów powstawania błędnego koła. Męczysz się, ale nie idziesz do psychiatry, ponieważ boisz się zaszufladkowania. Boisz się, bo przytłacza Cię presja społeczna, a ta bierze się ze strachu i mitów (jak te na powyższych listach). Minie jeszcze wiele czasu, zanim do choroby psychicznej będziemy przyznawać się tak samo normalnie, jak do choroby somatycznej. Czy wobec tego masz, zgodnie z wolą społeczeństwa, udawać, że:
- Nic się nie dzieje?
- Wszystko w porządku?
- Dobrze się czujesz?
Mam pytanie, Czytelniku.
Co z tego wszystkiego masz?
Zgadza się, wpasowałeś się w wiodący nurt, który kpi z i uważa za gorszych pacjentów psychiatrycznych. Czy nurt jest Ci za to wdzięczny? Uściśnie Ci rękę, poklepie po plecach i powie „wszystko będzie dobrze”?
Nurt jest zainteresowany tylko sobą. Jego jedynym pragnieniem jest to, by nic się nie zmieniało, bo chociaż obecna sytuacja kogoś – czyt. pacjentów psychiatrycznych – krzywdzi, to, parafrazując Lorda Farquaada
Twoja krzywda dla społeczeństwa jest poświęceniem, na które jest ono gotowe.
Nurt boi się i nie chce zmian, bo zna obecną sytuacją i wie, że jest stabilna. Opiera się zmianom, bo skoro wszystko do tej pory działało, nie ma po co tego ruszać. To naturalne zachowanie nurtu. Hipokryzja leży w jego naturze, dlatego nie przeszkadza mu to, że 1/5 jego członków bierze leki psychiatryczne i dla niepoznaki pomstuje na tych, którzy je biorą.
Zadbaj o swoje zdrowie psychiczne. Nie bój się reakcji innych, bo inni sami korzystają z usług psychiatry. Będzie Ci lżej, przyjemniej, lepiej, weselej i nie będziesz się męczył, Czytelniku.
I pamiętaj, że Twoim jedynym poświęceniem powinno być poświęcenie rozmytej idei komfortu społeczeństwa, które nie lubi, gdy ktoś się leczy psychiatrycznie, dla Twojego własnego.