Zdrowie psychiczne jest nie mniej ważne od zdrowia fizycznego

Zdrowie psychiczne jest nie mniej ważne od zdrowia fizycznego

Idąc do lekarza, skupiasz się na tym, co boli, piecze, pali, co puchnie, krwawi i zmienia kolor, na tym, co brzydko pachnie i na tym, co jest, a czego wcześniej nie było. Bagatelizujesz zdrowie psychiczne. Powodów, jak zawsze, jest całe mnóstwo, gdzie najważniejsze wynikają z Twojej małostkowości, Czytelniku. Z Twojej ignorancji. Z Twojej słabości.

Z Twojego strachu.

Boisz się zadbać o zdrowie psychiczne. Czy to nie ciekawe, Czytelniku? Masz problem, ale świadomie nie chcesz sobie z nim poradzić. O tym problemie na pewno wiesz tylko Ty, a jeżeli jest mocno zarysowany, być może i Twoje otoczenie, które zaczyna się czegoś domyślać. Jednak zanim problem stanie się duży, jest mały i tylko do Twojej dyspozycji. Nawet jeżeli zacznie być widoczny, jedno się nie zmieni: ciągle będziesz mógł z nim zrobić, co zechcesz. Statystycznie nie zrobisz nic. Nie dlatego, że nie chcesz i że jest Ci dobrze. Gdyby było, nie miałbyś przecież problemu, którym chcesz się zająć. Statystycznie nie zrobisz nic, ponieważ obawiasz się pomocy.

Ponieważ uważasz ją za potwarz.

Sądzisz, że wizyta u psychiatry to zło niekonieczne.

W świadomości przeciętnego Kowalskiego z pomocy lekarza psychiatry korzystają tylko:

  1. Czubki.
  2. Szaleńcy.
  3. Wariaci.
  4. Ludzie mający kuku na muniu.
  5. Psychole.
  6. Walnięci.
  7. Kopnięci.
  8. Nienormalni.

A także:

  1. Słabi.
  2. Ci, którzy nie potrafią się w życiu ogarnąć.
  3. Ludzie, którzy za bardzo się ze sobą cackają.

Z tego powodu unikasz, Czytelniku, lekarza. Unikasz fachowej i merytorycznej pomocy oferowanej przez wspaniałą naukę, jaką jest psychiatria. Boisz się stygmatyzacji: tego, że uznają Cię za niebezpiecznego, za godnego zamknięcia, że będą o Tobie myśleć jak o kimś w kaftanie bezpieczeństwa. Oczami wyobraźni widzisz, jak matki zabierają dzieci z huśtawek i ujadają psy, gdy idziesz ulicą; jak odprowadzają Cię pełne strachu, niechęci, a może i nienawiści spojrzenia, gdy wchodzisz na klatkę; myślisz, że Twoi znajomi co chwilę wspominają coś o kolorze żółtym i jakichś papierach, a Twój szef zamyka się na klucz, gdy wchodzi do gabinetu.

Wiesz co, Czytelniku?

1 na 5 tych gniewnych oczu bierze leki od psychiatry.

Ty boisz się tego, co pomyślą sobie inni – inni, którzy nigdy o Twojej chorobie się nie dowiedzą – i nie idziesz do lekarza. Wolisz siedzieć przed komputerem, użalać się nad swoim losem, oskarżać o wszystkie swoje niepowodzenia cały świat i wyżywać się na mamie, siostrze, bracie, ojcu i tych kilku kolegach z internetu, którzy jeszcze chcą z Tobą grać w gry. Wolisz to, ponieważ tak jest łatwiej. Już abstrahując od nonsensu, jakim jest takie postępowanie, zwrócisz zapewne uwagę, że jesteś bardzo bezsilny.

Jesteś słaby. Nie potrafisz się ogarnąć. I pewnie za dużo się ze sobą cackasz.

No bo jak 1/5 populacji kraju potrafi pójść do lekarza, dostać leki i cieszyć się życiem, a Ty nie, to jesteś od nich słabszy. Jasny gwint, nie tylko masz problemy psychiczne, ale jesteś tak bardzo słaby, że nie jesteś w stanie zrobić tego, co potrafi mnóstwo osób! I to osób w każdym wieku, z różnymi chorobami, żyjącymi w różnych warunkach, o różnym wykształceniu i możliwościach finansowych. Dosłownie rzecz ujmując, nie jesteś w stanie zrobić czego, co potrafi każdy. Zgadza się?

Nie zgadza się.

Powyższe myślenie jest z jednym z powodów powstawania błędnego koła. Męczysz się, ale nie idziesz do psychiatry, ponieważ boisz się zaszufladkowania. Boisz się, bo przytłacza Cię presja społeczna, a ta bierze się ze strachu i mitów (jak te na powyższych listach). Minie jeszcze wiele czasu, zanim do choroby psychicznej będziemy przyznawać się tak samo normalnie, jak do choroby somatycznej. Czy wobec tego masz, zgodnie z wolą społeczeństwa, udawać, że:

  1. Nic się nie dzieje?
  2. Wszystko w porządku?
  3. Dobrze się czujesz?

Mam pytanie, Czytelniku.

Co z tego wszystkiego masz?

Zgadza się, wpasowałeś się w wiodący nurt, który kpi z i uważa za gorszych pacjentów psychiatrycznych. Czy nurt jest Ci za to wdzięczny? Uściśnie Ci rękę, poklepie po plecach i powie „wszystko będzie dobrze”?

Nurt jest zainteresowany tylko sobą. Jego jedynym pragnieniem jest to, by nic się nie zmieniało, bo chociaż obecna sytuacja kogoś – czyt. pacjentów psychiatrycznych – krzywdzi, to, parafrazując Lorda Farquaada

Twoja krzywda dla społeczeństwa jest poświęceniem, na które jest ono gotowe.

Nurt boi się i nie chce zmian, bo zna obecną sytuacją i wie, że jest stabilna. Opiera się zmianom, bo skoro wszystko do tej pory działało, nie ma po co tego ruszać. To naturalne zachowanie nurtu. Hipokryzja leży w jego naturze, dlatego nie przeszkadza mu to, że 1/5 jego członków bierze leki psychiatryczne i dla niepoznaki pomstuje na tych, którzy je biorą.

Zadbaj o swoje zdrowie psychiczne. Nie bój się reakcji innych, bo inni sami korzystają z usług psychiatry. Będzie Ci lżej, przyjemniej, lepiej, weselej i nie będziesz się męczył, Czytelniku.

I pamiętaj, że Twoim jedynym poświęceniem powinno być poświęcenie rozmytej idei komfortu społeczeństwa, które nie lubi, gdy ktoś się leczy psychiatrycznie, dla Twojego własnego.

Share:

Leave A Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *