
Witaj, Roztworze. Co dziś w sobie rozpuściłeś?
Zastanawiałeś się, Czytelniku, czym różnisz się od szklanki z wodą zmieszanej z tłuszczem, na dnie której leży trochę wytrąconych minerałów?
A czym różni się widelec od kawałka rudy metalu? Piasek od szkła? Komputer od piasku i metalu? Pierwsze dwa przypadki są proste, tu obrabiamy, wytapiamy, tam podcinamy, szlifujemy i jest. Z komputerem jest więcej zachodu z definiowaniem różnic, chociaż idea jest taka sama: trzeba to wszystko jakoś uformować. Abstrahuję teraz od tego, czy formujemy procesem fizycznym, czy chemicznym – czyli czy przyczepiamy jedno do drugiego, czy bawimy się atomami i syntezujemy nowe substancje – i skupiam się na tym, co najważniejsze dla Ciebie: na idei.
Idea zakłada, że różnisz się od szklanki z wodą i tłuszczem, w której pływają jony i obijają się kamyki minerałów, wzajemną relacją tych elementów, ich umiejscowieniem i połączeniem. Natomiast łączy was bycie zbudowanym z cieczy.
Co z tego dla Ciebie wynika?
To, że nie jesteś jak kawał betonu, który wyschnął. W taki już wody nie wlejesz i już go nie uformujesz, jeżeli wcześniej tego nie zrobiłeś. W Ciebie jak najbardziej wlać można jak do szklanki, i wody, i tłuszczu. Różnisz się wzajemnym umiejscowieniem elementów, które pływają w szklance, ale ciągle jesteś szklanką. Ciągle pływają w Tobie i budują Cię te same rzeczy, które budują maziaję pływającą w szklance. Jeżeli wrzucisz jakieś paskudztwo do szklanki, rozleje się i rozpełznie po całej jej objętości. Z ludzkim ciałem jest tak samo, z tą różnicą, że nie jesteśmy aż tak podatni na rozlewanie, bo wytworzyliśmy kilka mechanizmów obronnych przed niekontrolowanym rozprzestrzenianiem się w nas substancji. Przede wszystkim, tłuszcz otacza wodę – i tworzy komórki, które mają swoje sposoby na niezjadanie tego, co ich nie interesuje. Jest ich wiele i są małe, bo jak któraś zje coś, co jej zaszkodzi i umrze – mamy miliony innych w jej zastępstwie, a poza tym zaraz zrobimy sobie nową na jej miejsce. Mamy narządy, które pełnią rolę filtrów i takie, które wydalają, inne z kolei mówią nam, czy powinniśmy coś wszamać. Tak, jest powód, dla którego kupa źle pachnie. Kupa nie chce, byś ją jadł.
Bronimy przed chaosem pływania wszystkiego wszędzie.
Nie ciesz się jednak za bardzo, bo to elementarne funkcje obronne, bez których nie moglibyśmy żyć. Filtry nie wychwycą wszystkiego, proces wydalania zajmuje czas, a i zapach migdałów może zwiastować nie ucztę, a cyjanek. Wszystko, co przyjmujesz do swojego wnętrza, rozpuści się w Tobie: jedzenie, napoje, substancje lotne – tak, pływa w Tobie także dym z papierosów – a zatem im więcej dziwnych i niebezpiecznych rzeczy wcinasz, tym masz większą szansę na to, że któryś z mechanizmów obronnych nie wyrobi lub że coś paskudnego dostanie się do narządu, do którego nie powinno się było dostać. Stąd się biorą właśnie powikłania leczenia, że lek rozpuszcza się w całym Tobie i wchodzi także do tych komórek, które nie są miejscem jego docelowego działania i dla których lepiej by było, by zostawił je w spokoju. Ba, jest też coś takiego, jak interakcje leków – jeden lek sprawia, że drugi szybciej znika z Twojego ciała, albo że zostaje na dłużej. Przy braniu 5 różnych leków szansa na interakcje wynosi okrągłe 100%. To rodzi pewne problemy przy doborze dawek leków dla niektórych pacjentów. Skoro z lekami, które znamy od lat, o których wiemy prawie wszystko i które prawie nie mogą nas zaskoczyć (w medycynie nie ma „nigdy” i „zawsze”), z lekami sprawdzonymi i przyjmowanymi przez miliony ludzi, medycyna – cała wiedza medyczna świata – miewa problemy, to…
co ma zrobić z tym, czego nie zna?
Wyobraź sobie, jak wielkie zdziwienie na twarzy medycyny by się odmalowało – gdyby miała twarz – jeśli zobaczyłaby Cię przyjmującego dopalacze, narkotyki, kocimiętkę, a potem popijającego to wszystko alkoholem metylowym i oczekującego od niej zapewnienia, że wszystko będzie z Tobą dobrze. Parafrazując klasyka, a może żadnej ciężkiej niewydolności ważnego dla życia narządu do tego? Jeżeli mamy kłopoty z tym, co znamy, bo na wiele leków nie ma odtrutek i inaczej się zachowują u każdego z nas (w niektórych wariantach genetycznych tak bardzo, że niektórzy z nas powinni przyjmować znacznie wyższe dawki leków, by w ogóle zaczęły działać), a w dodatku mieszamy je ze sobą, przyjmowanie nieznanych substancji w nieznanych stężeniach w połączeniu z innymi nieznanymi substancjami powinno być poprzedzone spisaniem testamentu. Ot, na wszelki wypadek – w końcu ktoś wyrabia tę normę 1/16 Polaków, którzy umierają z powodu zatrucia.
Myśl.
O tym, co jesz i co pijesz. O paleniu nie myśl – po prostu nie pal. Nie dla medycyny i nie dla swojego lekarza – on zrobi swoje, a jak będzie bardzo z Tobą źle – zrobi kapkę więcej i tą kapką wyczerpie możliwości terapeutyczne. Reszta Twego losu nie w jego rękach. Zrób to dla siebie i pamiętaj, że medycyna jest ułomna.
A kapka to bardzo mało.