
Skoro nie mają racji, to dlaczego antyszczepionkowcy nie chorują?
Antyszczepionkowcy wzięli się na poważnie za szerzenie swojej ideologii. Tak działa świat, że poglądy i przekonania absurdalne, sprzeczne z wiedzą i doświadczeniem, oparte na kłamstwie i oportunistycznym założeniu osiągnięcia celu, w tym przypadku zarobienia góry forsy, prędzej czy później zyskują zwolenników. Ludzi popierających taką ideę łączy oddanie sprawie godne inkwizycji oraz to, że nie są w stanie wykazać dowodów na słuszność swojej teorii. Nie tylko dlatego, że nie są wykształceni w danej dziedzinie, ponieważ zwolennicy teorii spiskowych rekrutują się z różnych środowisk i z założenia nie potrzebują się znać i rozumieć tego, co popierają. Nie – oni nie potrzebują wiedzieć i rozumieć, ponieważ ci, którzy wiedzą i rozumieją, a w kontekście antyszczepionkowców są to przedstawiciele zawodów medycznych i naukowcy, zaprzeczają temu, w co antyszczepionowcy wierzą. Antyszczepionkowcy nie mają wyjścia i muszą pogardzać całym medycznym dorobkiem ludzkości, ponieważ kwestionuje to, co chcą uważać za prawdę.
Jednak od czasu do czasu pojawi się ktoś, kto nie jest zainteresowany tematem. Powie: Antoni, przeczytałem wszystkie Twoje teksty i wiem, że to wszystko pic na wodę i nieprawda. Ale skoro to, co mówią antyszczepionkowcy, nie jest prawdą, to dlaczego oni nie chorują?
Odpowiedź jest banalna w swojej prostocie. Ruch antyszczepionkowy narodził się w roku 1998, kiedy w prestiżowym czasopiśmie medycznym opublikowany został artykuł przemawiający za zwiększoną zachorowalnością na autyzm po szczepieniu. Lekarzowi, który go opublikował, udowodniono przyjęcie łapówki od kancelarii chcących pozywać szpitale o odszkodowanie za przyczynienie się do zachorowania dzieci na autyzm.
Już widzisz, o co chodzi, Czytelniku?
Antyszczepionkowcy nie chorują, ponieważ sami zostali zaszczepieni. Nie dlatego, że otaczają się na noc magicznymi kamieniami, piją sok z trawy i nacierają naturalnym żwirem, zmieszanym z lawą z wulkanu, który eksplodował o północy, 16 godzin i 47 minut po drugim pianiu koguta. Wtedy, gdy byli dziećmi, ruch antyszczepionkowy po prostu nie istniał.
Antyszczepionkowcy czują się silni i wierzą, że mają rację, bo chociaż pogardzają medycyną, to jednak nic złego im się nie dzieje. To prawda, nie dzieje się im nic złego, ponieważ wtedy, gdy jeszcze nie byli panami własnego zdrowia, uzyskali od tej medycyny najlepsze, co mogli. Dlatego konsekwencje ich postawy, protestów i forsowanej ustawy nie wpłyną na nich: to ich dzieci i ta część społeczeństwa, która z różnych powodów nie może zostać zaszczepiona lub cierpi na wrodzone defekty układu odpornościowego, będą musiały mierzyć się z powracającymi chorobami.
Chorobami będącymi reliktem epoki przedszczepionkowej, o ciężkim przebiegu i często tragicznych powikłaniach, o których mogliśmy wszyscy zapomnieć, także antyszczepionkowcy, dzięki szczepionkom.