
Raz, dwa, trzy – tego roku babcię na święta oddajesz Ty.
Ach, ci starzy, irytujący Cię ludzie.
Ciągle za nimi coś robisz. Poprawiasz, podnosisz, wycierasz, przytrzymujesz, myjesz, nosisz, karmisz. Zupełnie jak wtedy, gdy miałeś kilka miesięcy i oni robili to samo z Tobą. To nic przyjemnego, więc dobrze, że nie oddali Cię do szpitala, tak jak Ty oddajesz teraz ich, szczęściarzu! Wyobrażasz to sobie? Być bezbronnym, mieć problem z mówieniem i poruszaniem, z zaspokajaniem podstawowych potrzeb, a do tego wszystkiego – nie być u siebie? Być zdanym na łaskę i niełaskę nieznanych, zalatanych ludzi w białych fartuchach? Ja jakoś tego nie widzę i to dobrze, bo na pewno łączą się z tym paskudne uczucia i mózg nie pozwala mi postawić się w tak nieprzyjemnej sytuacji. Nie ma co sobie pięknego dnia niszczyć taką ponurą perspektywą. Niestety, ci starzy, irytujący Cię ludzie mają taki klimat, który my wszyscy będziemy mieć.
I przeszkadzają.
Niespecjalnie, rzecz jasna. Tak jak Ty wtedy, kiedy byłeś mały i rzuciłeś starszego brata metalowym samochodzikiem w głowę sądząc, że to nic takiego, tak i oni robią różne rzeczy, które wydają im się nieszkodliwe. No daj spokój, chyba nie sądzisz, że babci latają ręce, bo chce być złośliwa? Że dziadek się ociąga na schodach, bo podziwia widok odchodzącego tynku na klatce? Pewnie nie sądzisz, przecież potworem nie jesteś. Po prostu się męczysz. No ile można powtarzać cioci z Alzheimerem, że jesteś w ciąży? Pomóc ojcu się ruszyć, gdy po czterech godzinach stania w piwnicy okaże się, że to nie wybicie większej dziury w szyldzie klamki tak go zaaferowało, lecz rozmowa z Panem Parkinsonem, można – no ale, ale, przecież nie codziennie. Nie wykończy Cię zadyszka fizyczna, ale psychiczna – bo przecież kto lubi mieć dodatkowy ciężar na głowie? Dobrze, że gdy byłeś mały, Twoi rodzice tak o Tobie nie myśleli i chciało im się wstawać w nocy Cię przewijać. Głupio tak w kupie leżeć, gdy nie można samemu wstać i się załatwić.
Pomyślisz, że staram się wzbudzić w Tobie wyrzuty sumienia.
No że jak Ty tak możesz, że w ogóle, mamę, babcię do szpitala oddać na święta. Na czas, kiedy chcesz być blisko z rodziną, może wyjechać, a na pewno udawać, że zła tego świata nie ma, że jest pięknie i cudownie. Ciężko Ci udawać, gdy taki mały i pomarszczony ktoś siedzi w kącie i jest zaprzeczeniem tego, co chcesz udawać, gdy ciągle zaznacza swoją obecność rozlewającym się kompotem i się nie cieszy Świętami, bo nie wie, że są. Pewnie by wiedział, ale albo nie usłyszał, albo zapomniał. No i nie dość, że się nie cieszy, to i Tobie nie pozwala. Pomyślisz, że staram się wzbudzić w Tobie wyrzuty sumienia – i masz rację. Nie dlatego, że razem z chorym ojcem chcę Ci zepsuć Gwiazdkę! Gdy jesteś zły i zdecydowany, by pozbyć się tego, co Ci przeszkadza, nie docierają do Ciebie argumenty. Gdy odzywa się Twoje sumienie, zaczynasz się zastanawiać. Słuchać. Myśleć.
Chcę, żebyś myślał, Czytelniku.
Stary człowiek bywa nieświadomy, ale to dla Ciebie bez znaczenia, bo nie dlatego oddajesz babcię, że i tak nie zrobi jej to różnicy. Szpitale na święta pełne są starszych osób, bo takim zawsze coś się znajdzie – powiesz, że babcia się skarży na to i na to, że bardzo głowa boli, brzuch i stopa i pufff, ląduje na oddziale. Babcia coś powie, że nie, że tak nie było, ale przecież panie doktorze, starsza kobieta, sam pan widzi, nawet nie pamięta, co rano mi mówiła – skwitujesz. Oddajesz babcię, bo jest Ci tak wygodnie. Masz gdzieś to, że babcia to wie i czuje, że chcesz się jej pozbyć. Masz gdzieś to, że babcia nie chce. Istotnie, babcia ląduje w szpitalu w Boże Narodzenie dla dobra, ale nie jej, a Twojego. Taki już jesteś. Gdybyś nie był, teraz byś nie szukał powodów, dla których taki jesteś.
Nie oddawaj babci. Ukochaj ją. Wspieraj. Podziękuj, że Ciebie kiedyś także nie oddano.
I nie pozwolono leżeć w kupie.