
HIV, czyli co się czai po drugiej stronie prezerwatywy
Się szykuje szampańska zabawa z „Dwójką”, c’nie?
Czy to nie dobry moment, by porozmawiać o HIV?
Najlepszy z możliwych! No wyobraź sobie: wpada kolega i wyciąga Cię do klubu. I klub, i kolega porządny, ale jak to bywa w życiu, do porządnych gości sączących w sylwestrową noc bezalkoholowe czasem przypałętają się zbereźnicy z ruskim szampanem. W gruncie rzeczy fajna ekipa. Popijecie, pośmiejecie się z kawałów o politykach. Ktoś przypomni bekowy makijaż na Sylwestra sprzed roku. Potem pójdą w ruch drinki, piwko; pomieszasz, przesadzisz i wylądujesz w toalecie.
I będziesz uprawiać seks bez prezerwatywy.
Taki tam skok w bok bez zobowiązań z kimś, kogo nigdy więcej nie zobaczysz. Twój partner nigdy się nie dowie, bo w tym czasie był u mamy i poszedł spać przed 22. Wasza miłość będzie jak HIV, którego złapałeś, Czytelniku: będzie niczym nieskrępowana kwitła, a z każdym dniem będzie jej w Tobie więcej i więcej.
A wiesz, co będzie w Walentynki?
Zrobisz swojemu partnerowi idealny prezent, bo tak się składa, że po złapaniu HIV w Sylwestra, w Walentynki będziesz najbardziej zakaźny. W dzień zakochanych 50% ankietowanych oczekuje seksu, czyli Ty albo Twój partner, a to oznacza, że seks na pewno będzie, bo nie można w Walentynki zostawić partnera niezaspokojonego. Właściwie to można, ale taki chojrak jak Ty na pewno tego nie zrobi.
Myślę jednak, że coś Cię tknie, Czytelniku.
Zaczniesz się obawiać. Spróbujesz sobie zrobić test na HIV, ale ponieważ poszalałeś, ogierze, nie tak dawno temu, wynik wyjdzie ujemny. Skoro powiedziało się A, trzeba by powiedzieć i B i sprawdzić, czy taki ujemny test wyklucza chorobę. Okaże się, że nie. Powodem jest okno serologiczne, czyli stan, kiedy już zarażasz, ale kiedy jeszcze nie ma możliwości, by chorobę wykryć. W Twoim przypadku okno serologiczne kończy się w Prima Aprilis. Twój partner zapewne uzna to za świetny dowcip, kiedy przyjdziesz do niego i z grobową miną rzucisz na stół nowy, tym razem dodatni wynik testu. No koń by się uśmiał.
Pewnie się okaże, że nie masz jaj.
Pewnie będzie Ci smutno, przykro i źle, będzie Cię bolało serduszko i żeby jeszcze raz móc patrzeć w lustro bez wstrętu, przyznasz się do zdrady. Gdy będziesz uciekać przed słusznym gniewam zdradzonego partnera z poczuciem spełnionego obowiązku i bez świadomości, że Twój – teraz już były – partner czuje się podle i że właśnie zmasakrowałeś jego zaufanie do jego przyszłych partnerów, zapewne zaczniesz planować kolejny udany związek.
W zależności od wieku nawet 6 kolejnych udanych związków, bo przeciętny Kowalski i przeciętna Kowalska mają około 7 partnerów seksualnych w ciągu życia. Przeciętny związek trwa 2 lata, ale z Twoimi ciągotami do jednorazowych skoków w bok pewnie trochę krócej. Nie generalizujmy, na pewno w końcu dojdziesz do wniosku, że nieprzyznawanie się do zdrady sprawia, że nie musisz co chwilę uciekać z podkulonym ogonem. Dodajmy, że średni czas od zakażenia wirusem HIV do rozpoznania wynosi 10 lat. To nam daje 5 partnerów z prawego łoża i kilka przygód, w czasie których siejesz miłość i chorobę na lewo i prawo. To nie jest tak, że każdy stosunek kończy się zarażeniem. Uśrednione ryzyko transmisji choroby po seksie między zdrowym i chorym partnerem, bez względu na płeć, wynosi 1%. Jednakże biorąc pod uwagę, że średnia liczba stosunków w Europie wynosi 120 na rok, statystycznie zdążysz zarazić partnera 2,4 raza, zanim Wasz związek się zakończy.
Szemrane przygody mają to do siebie, że mogą się kiepsko skończyć. Nie daj się HIVowi. Używaj prezerwatywy.
Udanej imprezy!