Dlaczego strajk rezydentów powiódł się?

Dlaczego strajk rezydentów powiódł się?

Niedofinansowanie ochrony zdrowia stało się w polskiej przestrzeni publicznej czymś normalnym i oczywistym. Zanim wydarzył się strajk rezydentów, mówiło się o nim raczej cicho i bez przekonania, dzięki czemu temat był skutecznie zamiatany pod dywan przez kolejne rządy. Obietnice przedwyborcze obiecujące poprawę w ochronie zdrowia pojawiały się na krótko przed wyborami i znikały szybko po wyborach.

Odwracanie wzroku od niewygodnych kwestii stało się jednak w pewnym momencie niemożliwe.

Moment ten to rozwój Internetu i mediów społecznościowych. Przed erą facebooka, instagrama, blogów, serwisów informacyjnych i erą szerokiego dostępu do Internetu łatwo było odbierać problemom zainteresowania społeczne. Bez zainteresowania i poparcia społecznego z kolei nie ma możliwości, by cokolwiek wywalczyć. Otóż wystarczyło przestać o nich mówić w telewizji i w radiu. To wszystko. Nie potrzeba się było ubiegać do kłamstw i manipulacji na masową skalę, bo tej skali nie było. Skala pojawiła się dopiera teraz, gdy jest możliwość mówienia o problemie cały czas właśnie dzięki Internetowi. Mówienia i pokazywania jego przejawów na bieżąco, ponieważ szary Kowalski może mówić i robić zdjęcia temu, co chce. Nie można zdjąć go z anteny czy ustawić mu program na 23:30, bo on nie ma programu.

Pojawił się zatem nowy kłopot dla rządzących: jak pozbyć się problemu z przestrzeni publicznej? Próbowano zastąpić go nowym problemem. W 2017 roku, gdy odbywał się strajk rezydentów, tym problemem była aborcja. Aborcja w Polsce wraca jak bumerang, ale tylko wtedy, gdy jest potrzebna celom politycznym. Ponieważ to temat budzący wiele emocji, idealnie nadawał się do odwrócenia uwagi społecznej od strajku. Jednak dzięki istnieniu mediów społecznościowych i ogólnemu dostępowi do Internetu nie udało się stworzyć szumu informacyjnego, który zagłuszyłby nawoływania do zmian w ochronie zdrowia. Zwykli ludzie wrzucali zdjęcia, relacje, nagrania, opisywali sytuacje z kolejnych oddziałów. Ci ludzie nie są radiem czy telewizją, nie musieli iść za najbardziej gorącym tematem, jakim stała się aborcja, bo inaczej stracą odbiorców. W gruncie rzeczy, szybko się okazało, że użycie kolejny raz tematu aborcji jako odciągacza uwagi od istotnego tematu nie sprawdziło się.

Konsekwencja osób biorących udział w strajku była ciekawsza, a sam strajk dotyczył interesu nas wszystkich.

Przede wszystkim z powodu postulatu. Strajki kolejnych grup zawodowych o podwyżki płac są skazane na niechęć ze strony pozostałych grup zawodowych, które opłaca państwo. Powód jest finansowy: jeżeli jedna grupa dostanie, to dla nas nie będzie pieniędzy. Strajk w ochronie zdrowia w 2017 roku także dotyczył pieniędzy, jednak nie tylko dla grupy, która strajkowała. Dotyczył przede wszystkim pieniędzy na system, który ta grupa obsługiwała. System niebagatelny, bo przecież ochrona zdrowia nie pozostawia miejsca na błędy i nie chodzi o kwestię pozwów kierowanych w stronę szpitala. Chodzi o to, że albo będzie efektywny na każdym kolejnym szczeblu, albo nie będzie w ogóle działał:

  1. Badanie przez lekarza pierwszego kontaktu.
  2. Wykonanie badań laboratoryjnych/obrazowych
  3. Skierowanie do szpitala.
  4. Badanie przez lekarza prowadzącego na oddziale.
  5. Wykonanie badań laboratoryjnych.
  6. Zastosowanie leków.
  7. Konsultacje specjalistów, które znowu zakładają badanie, badania itp.

Każdy z tych punktów dzieli się na wiele innych. Wydawałoby się, że banalnych, bo np. przed zrobieniem badania krwi, tę krew trzeba pobrać, oznaczyć i zanieść. Potrzeba mnóstwo delikatnej i precyzyjnej pracy, by zadecydować o zdrowiu pacjenta. Jednak na taką pracę nie ma czasu i możliwości. Podczas strajku rezydentów przed dwoma laty klauzulę OPT-OUT wypowiedziały 4% lekarzy rezydentów. Efektem tego system ochrony zdrowia chwiał się w posadach, ponieważ brakowało rąk do pracy.

A braku rąk do pracy w systemie ochrony zdrowia doświadczyli wszyscy.

Wszyscy czekali w kolejce do lekarza, wszyscy czekali w kolejce po zrobienie wyników badań krwi, w kolejce na zdjęcie rtg czy choćby w kolejce do rejestracji. Wszyscy doświadczyli problemu, o którym mówili strajkujący. Stąd próby ich dyskredytowania, które odbywały się w telewizji publicznej, odnosiły się do ich osób, a nie do problemu, za którym stały. Próby te nie mogły uderzać w ideę strajku. Nikt, kto kiedykolwiek poszedł do lekarza i dostał termin wizyty na za 3 lata, nie uwierzyłby, że wszystko jest z systemem ochrony zdrowia w porządku.

Strajk rezydentów powiódł się, ponieważ był to strajk w imię prawidłowego funkcjonowania ochrony zdrowia.

Rządzący powoli próbują się wycofywać z porozumienia z rezydentami. Wierzą, że skoro podniesione zostały pensje lekarzy, nie będzie im się chciało strajkować kolejny raz. Powoli także wychodzą na jaw kolejne nieścisłości. Jedną z nich jest wyliczanie nakładu na ochronę zdrowia nie z aktualnego PKB, a tego sprzed kilku lat. Przyszłość pokaże, czy będzie potrzebny kolejny strajk.

Oby nie.

Share:

Leave A Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *