
Badanie przesiewowe, czyli jak pozostać przy życiu
Pojęcie badania przesiewowego nie znalazło się w słowniczku celowo. Jest zbyt ważne, by streścić je w kilku słowach. Musisz je znać i zrozumieć, jeżeli chcesz się cieszyć życiem i zdrowiem tak długo, na ile pozwala współczesna medycyna. Czytasz ten wpis, więc chcesz. Czym jest badanie, wyjaśniłem w słowniczku: to coś, co ma pomóc lekarzowi pomóc Tobie. A co to jest takiego ten przesiew? To sposób na znalezienie choroby, zanim się rozwinie. Badanie przesiewowe samo jednak nie wykrywa choroby – ono kwalifikuje do pogłębionej diagnostyki osoby, które mogą, ale nie muszą być chore. Żeby zrozumieć jego ideę, trzeba się posłużyć dwoma pojęciami: czułością i swoistością badania.
Wyobraź sobie grupę 100 osób.
Przyjmijmy, że 10 z tej setki choruje. Przeprowadzamy badanie przesiewowe: wynik pokazuje nam, że musimy się uważniej przyjrzeć 40 osobom z całej grupy 100. Po przeprowadzeniu kolejnych, bardziej szczegółowych badań, okazuje się, że wśród naszych 40 osób wytypowanych przez badanie przesiewowe, jest 9 osób chorych. Czułość badania to cecha mówiąca, jak wielu chorych udało nam się wykryć. W naszym przypadku badanie przesiewowe wychwyciło 9/10 chorych osób, co oznacza czułość na poziomie 90%. Im wyższa czułość badania przesiewowego, tym lepiej. Gdybyśmy opracowali badanie mające czułość na poziomie 100%, wszyscy chorzy zostaliby po badaniu przesiewowym skierowani na dalsze badania i zdiagnozowani. Zapytasz – a ile osób zdrowych razem z nimi? To określa drugie pojęcie: swoistość. Im bardziej swoiste badanie, tym mniej osób zdrowych po przeprowadzeniu badania rozpoznajemy jako potencjalnie chore. Tutaj mamy 9 chorych na 40 osób (czyli badanie przesiewowe sugerowało, że 31 osób, które w rzeczywistości są zdrowe, mogło być chore), a zatem czułość jest nieduża – wynosi 9/40 = 22,5%. To mało, ale nie przejmujemy się tym, ponieważ głównym celem badania przesiewowego jest wykrycie jak największej liczby chorych, czyli jak największa czułość. Jasne, im większa swoistość, tym mniej zestresowanych osób niesłusznie wezwanych na dodatkowe badania, jednak lepiej jest Cię, Czytelniku, zestresować, niż wypuścić z chorobą do domu.
Ideą badania przesiewowego jest wykryć choroby:
- z którymi radzimy sobie tym lepiej, im wcześniej zostaną wykryte;
- których koszt leczenia drastycznie rośnie, gdy wykryte wcześnie nie zostaną
- które można fajnie leczyć
- które da się takim badaniem wykryć. Jak się da, to czemu nie?
Czy to znaczy, że są to poważne choroby?
Jeżeli jakaś choroba sprawia, że wynaleźliśmy badanie pozwalające wykryć ją jak najszybciej, to na pewno nie dlatego, że gdy się rozwinie będzie nam miło i przyjemnie. Noworodki mają przesiewówkę w kierunku wrodzonych chorób z marszu, zaraz po urodzeniu i żadnym płaczem się od niej nie wymigają. Problemem, Czytelniku, jest to, że Ty się wymigać możesz i z powodu znanego tylko Tobie korzystasz z tego prawa.
Przeciwko sobie.
Wpisz w google „badanie przesiewowe w Polsce”. Co widzisz? Czerwona lampka pali się już na starcie: pierwszy link od góry wiedzie do strony, która w opisie ma „Onkologii”. Pisząc tego bloga zakładam, że możesz nie wiedzieć niczego z medycyny – nie, że nie wiesz. Od lat media trąbią o nowotworach i nawet ktoś, kto postanowił spędzić życie w jaskini, musiał zasłyszeć to słowo od przypadkowo przechodzących w pobliżu turystów, czytających na głos wiadomości z telefonu i angażujących się na fejsie w zbiórkę pieniędzy dla chorego dziecka z rakiem. Hasło jest wiecznie lotne, bo budzi w nas niechęć i sprzeciw i kojarzy się z bezsilnością, a nic tak nie napędza czytelników i widzów jak doniesienia o nowej metodzie walki z wrogiem, z którym ciężko wygrać. W tym całym poruszeniu z rzadka ktoś zada pytania „dlaczego tak trudno wyleczyć nowotwór”. Wtedy zaprasza się na rozmowę do studia utytułowanych lekarzy i przeprowadza wywiady, z których wynika, że rak to trudna choroba, której do końca nie rozumiemy i jest to prawda. Trudno walczyć z czymś, czego nie znamy. W takim razie zadajmy sobie pytanie: co możemy zrobić, by tę walkę uprościć?
Tak, możemy przeprowadzić badanie przesiewowe. Proste, tanie, szybkie, o dużej czułości. Możemy, ale nie przeprowadzamy. W Polsce cytologię szyjki macicy, czyli badanie pozwalające wykryć raka szyjki macicy, wykonuje mniej niż 30% kobiet, które powinny je wykonać. Gdybym pisał ten tekst 3 lata temu, napisałbym, że mniej niż 20%. Statystycznie na cytologię przychodzą te same kobiety. Efektem tego na Zachodzie rak szyjki macicy, gdzie cytologię wykonuje 90% kobiet, nie istnieje. Lekarze z Zachodu przyjeżdżają do Polski zobaczyć, jak wygląda. Przez to, że nie przeprowadza się badań przesiewowych i nie wykrywa choroby we wczesnym stadium, gdy nie daje objawów, śmiertelność w Polsce na raka szyjki macicy jest o 70% wyższa od średniej europejskiej. Nie dlatego, że są kolejki do szpitala – pacjent onkologiczny jest leczony poza kolejnością. Nie dlatego, że mamy kiepskie metody leczenia i kiepskich lekarzy – i metody, i lekarzy mamy bardzo dobrych.
Dzieje się tak dlatego, że bez badania przesiewowego pojawisz się, Czytelniku, u lekarza wtedy, gdy choroba będzie zaawansowana, bo dopiero wtedy daje objawy, które skłaniają do jej poszukiwań. Przykład cytologii nie jest osamotniony w statystykach; podobnie jest w przypadku kolonoskopii wykonywanej po 50 roku życia raz na 10 lat i mammografii, również wykonywanej po 50 roku życia. Jak już wiesz, lekarz to ktoś, kto zwiększa Twoje szanse. Im późniejsze stadium choroby, tym ciężej jest mu je zwiększać, aż dochodzimy do etapu, kiedy już nie możemy więcej tego robić. W medycynie, oczywiście, nie ma „nigdy” i „zawsze”. Być może słyszałeś o przypadkach, kiedy zaawansowany nowotwór cofał się po przyjęciu aspiryny. To się zdarza, bo taka jest natura przypadków, że się zdarzają.
Ty, Czytelniku, nie licz na przypadek. Nie wtedy, gdy stawką jest Twoje zdrowie i życie w grze, w której zawczasu możesz przewidzieć ruchy przeciwnika, który regularnie wysyła Ci listy z zaznaczonymi pozycjami swoich sił. Wystarczy, że otworzysz kopertę. Wiem, że to zrobisz, bo pacjent nie poddaje się leczeniu nie dlatego, że „na złość babci odmrozi sobie uszy”, lecz dlatego, że nie rozumie sensu i celu tego, co mu się proponuje. Ty już rozumiesz. Pędź do lekarza i zapytaj o badania przesiewowe dla siebie. Wyślij też rodzinę. Tę młodszą także – kobieta powinna sama badać piersi od 20 roku życia co miesiąc. To oznacza, że wszystkie czytające tego bloga kobiety powinny być mistrzyniami świata w samobadaniu piersi. Jeżeli nie jesteście, bądźcie. To nie są czyjeś piersi, tylko Twoje. To nie jest czyjeś jelito grube, lecz Twoje.
To nie jest czyjeś życie, lecz Twoje.